W Krakowie upały nie dawały spać ani żyć od wielu dni, przelotne ulewy przynosiły chwilowe ochłodzenie, ale też niepokój – czy aby na tegorocznym obozie Ulicy Siostrzanej będzie rzeczywiście ładna pogoda, czy tradycyjnie będzie lało i kalosze będą podstawowym wyposażeniem obozowiczek? Zastanawiałam się nad tym pytaniem, pakując walizki i torby dla siebie i 3,5 letniej Poli, z którą po raz pierwszy wybierałam się na Feministyczną Akcję Letnią.
Baza harcerska w Drogomyślu umożliwiała nocowanie w domkach kempingowych, z tej opcji skorzystało sporo feministek :) Opcja namiotowa była również dostępna i akurat w moim przypadku była tak atrakcyjna dla Polki, że domek pełnił funkcje garderoby – pełen luksus! Na terenie bazy znajdowały się też łazienki ze sporą ilością natrysków oraz jadalnia na świeżym powietrzu, a także druga, zadaszona na wypadek niepogody.
Pierwszego dnia odbywały się przyjazdy, oprowadzanie po terenie bazy i podejmowanie decyzji, gdzie zamieszkać. Wieczorem spotkałyśmy się na kolacji, a po niej po raz pierwszy zasiadłyśmy w ogromnym kręgu i popatrzyłyśmy na siebie. „W takim składzie spędzimy najbliższe kilkanaście dni” – przebiegło mi przez myśl. Po kilku słowach wstępu dotyczących tego, jak FALa jest organizowana oraz przedstawieniu historii Ulicy Siostrzanej, rozpoczęłyśmy integrację, która – przynajmniej formalnie – przewidziana była jeszcze na cały kolejny dzień. Hasłem, wokół którego budowałyśmy poznawanie się nawzajem było „wspólne tworzenie przestrzeni, w której będziemy się dobrze czuć”. Miałyśmy okazję poznać się nieco lepiej w mniejszych grupach, a także podzielić się potrzebami i oczekiwaniami, z jakimi przyjechałyśmy na obóz. Wspólnie wypracowywałyśmy zasady, jakie będą nas obowiązywać podczas tegorocznego obozu. Potem jeszcze „tylko” zapisy na zajęcia, dyżury i część przygotowawczą obozu można było uznać za zamkniętą.
W niedzielę zaczęły się zajęcia. Na pierwszy ogień warsztaty WenDo, antydyskryminacyjny i dyskusja o antykoncepcji. Popołudniami zajęcia nieco bardziej dla ciała: zajęcia ruchowe, śpiewacze, napraw rowerowych i samochodowych i wiele innych, ale jeśli to cię nie interesowało to była i „pogadanka o feminizmie” – słowem „dla każdej coś miłej” :-). Nowością tegoroczną były „grupy domkowe”, które odbywały się po kolacji i umożliwiały podzielenie się tym, co się danego dnia wydarzyło u mnie i dowiedzenie się, czym zajmowały się tego dnia inne osoby. Ta forma zajęć była „samosterująca” i od uczestniczek zależało, jak długo trwały spotkania i jakie jeszcze tematy były na nich poruszane.
Po trzech dniach zajęć, z których większość była warsztatami cyklicznymi, trwającymi przez 3 dni, nastąpił dzień… nie, nie był to dzień wolny. Jako że FALa był w tym roku wyjątkowo krótka, nie udało się nam znaleźć dnia, w którym żadna z nas nie miałaby do zaoferowania jakichś zajęć. Jednak jeden dzień był dniem „lżejszym”, bo zajęcia tego dnia były jednorazowe. Po złapaniu oddechu rozpoczęłyśmy drugą „trójdniówkę” zajęć, w której odbywał się m.in. warsztat genderowy i herstoryczny, a także „były tańczone” tradycyjne tańce i tango argentyńskie, odbyły się też tańce spontaniczne. Oprócz zajęć wieczorami można było liczyć na oszałamiającą rozrywkę, jaką był udział lub obserwowanie rozgrywek rugby – emocje sięgały zenitu i raz nawet konieczne okazało się ostudzenie ich w pobliskiej Wiśle.
Czas szybko płynął i zanim się zorientowałam nadszedł ostatni dzień FALi 2013, w którym odbyło się podsumowanie obozu i wieczorne przyjęcie uświetnione występami wokalnymi, tanecznymi i drag-kingową niespodzianką :)
Relację przygotowała: Ewa Stoecker
Matronaty nad 10. FALą: Pismo Feministyczne Zadra, Recykling Idei, Dwumiesięcznik Replika
Wsparcia finansowego FAL udziela Feminist Review Trust